Wielce myliłam się licząc, że 'powiedzieć o tym głośno' będzie równoznaczne z ' wyrzucić to z siebie' bo korzenie uczucia wrosły we mnie jak nigdy dotąd. Stanęłam w martwym punkcie ale jak tu działać, nie ustaliwszy uprzedniego, podstawowego stosunku do sedna sprawy, bez uzgodnienia co uważane jest za słuszne.
Sama dla siebie stałam się nieobecna i przestałan dostrzegać działanie czasu. Już nie wiem czy przestał istnieć czy to ja straciłam nad nim kontrolę. Szukam ratunku w chwilowych ucieczkach, a czas mija mi cudzym kosztem. Wspomnienia rozlewają mi się hektolitrami i chyba najgorsze jest to, że nie chce się ich pozbyć.
Mimo wszystko świat przeciez nie zastygł ani nie znieruchomial razem ze mną i zrozumien to, i bez poruszen zaakceptuje w chwili, w której przestanę umiejscawiać siebie w centrum i traktować jak pepęk kosmosu. Płaczemy gdy zbyt intensywnie skupiamy się na sobie, cierpimy gdy myślimy o swoich niespełnionych pragnieniach będących wynikiem czegoś tak zmiennego i ulotnego jak myśli. Chwilami brzydzę się swojego egoizmu i mechanizmów którym pozwalam sobą sterować. Izolacja jest drogą na łatwiznę i oznaką niedojrzałości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz