13 marca 2011

To się nazywa mania tłumaczeń, przyklejanie wszystkim zachodzącym wokół zjawiskom i wydarzeniom etykietek z nazwą (która nie zawsze istnieje). Zastanawianie się czym niegdyś byliśmy, zanim staliśmy się tym, czym ewentualnie obecnie jesteśmy i właściwie czym jest to co teraz tworzymy..itd. Do cholery, przecież nie wszystko trzeba, i da się opisać słowami, coś po prostu jest, po co się nad tym zastanawiać i tworzyć jakieś definicje? Ja wiem, słowa często wiele rozświetlają ale przecież potrafią także nas zgubić. A gdyby tak zacząć przyjmować to, co się dzieje bez prób tłumaczeń?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz