Dzień dzisiejszy ogłaszam dniem rewolucji w mojej głowie. Kosmiczny przełom, uwolniłam się i wręcz duma mnie rozpiera, że udało mi się w końcu to osiągnąć.
dzisiejsza popołudniowa rozmowa z Kamilą skłoniła mnie do lawiny rozmyśleń, utożsamiłam się z tym, co mi opowiedziała. Tak mam, że doszukuję się powiązań ze swoimi przeżyciami w opowieściach innych, z filmami, książkami czy piosenkami. Rozkmina roku.
Chyba każdy z nas napotyka na swojej drodze swoją Miłość Niemożliwa.Dziewczyna twojego najlepszego przyjaciela, żonaty sąsiad, ksiądz, nauczycielka ze szkoły przystojny aktor bądź wokalista,osoba od której dzieli nas wiele kilometrów albo.. różnica wieku. Od 3 lat słyszałam od wszytskich że to nie ma sensu, sama dobzre o tym wiedziałam ale miałam durną, złudną nadzieję ze może jednak, bo przecież autodestrukcja to moje hobby, hej hej. No i chuj bąbki strzelił. W KOŃCU. A czemu to zawdzięczam? Nie wiem, czy nazwać to zrządzeniem losu, przypadkiem czy czym.. Wyszałm z kawiarni, pożegnałam się z Kamilą, każda z nas poszła na swój przystanek. o ironio! Moja Miłość Niemożliwa znalazła sobie doskonały moment na powrót do domu tym samym autobusem co ja. Nie widziałam go od 20 lutego. Wystarczał jeden moment, żeby poprzestawiało mi się w głowie. Nie mówię, że przestał mi się podobać, to się nie zmieni, tylko po prostu odblokowało mi się w głowie.Zeszłam na ziemię i to o własnych nogach. To wszytsko brzmi tak żałośnie że żal mnie ogarnia na myśl o sobie samej ale pocieszeniem jest to, że nie tylko ja mam takie problemy :D * ta, pocieszam się nieszczęściem innych, pjona!* Nawet był jakiś poeta *oczywiście nie pamiętam nazwiska -.- * który po jednorazowaym zobaczeniu jakiejś super elo fruzi w kościele oszalał na jej punkcie i była jego natchnieniem do końca życia, co z tego że już nigdy więcej je nie spotkał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz